Ze skalnego szczytu spoglądali na zalegające u ich stóp mgły. Nad ich głowami zaś, niebo okryło się ciężkimi chmurami, pozostawiając niewielki wyłom tuż nad horyzontem. To wystarczyło, by światło wschodzącego słońca rozlało się po Kotlinie, otulając ją ciepłymi barwami. Pierwsze z promieni przebudziły nie tylko zachwyt wędrowców, ale i drzemiący w skalnych szczelinach wiatr. Wyrwany ze snu żywioł niczym zlękniony ptak, poderwał się gwałtownie, trzepocząc nerwowo swymi skrzydłami, po czym sfrunął w doliny, między osiadłe tam kłębowiska. Te, poirytowane odwiedzinami nieproszonego gościa, zaczęły kotłować się, nieustannie zmieniając swoje kształty.
– Karkonoskie morze – mruknął Profesor, który nie odrywał wzroku od widowiska.

Gdy świetlista tarcza powoli znikała za chmurami, wzniesienie, na którym odpoczywali, delikatnie zadrżało. Wtedy ujrzeli źródło nieznanej wibracji. Z mgielnej otchłani wyłonił się potężny kształt górskiego mamidła, wyglądem przypominający morskiego stwora. Bestia bez większego trudu wzbiła się ponad mleczne opary, a resztki porannego blasku oświetliły jej cielsko. Skóra, naznaczona głębokimi bruzdami, zamigotała przyjemnymi pomarańczowo-czerwonymi kolorami. Była niczym wyrwana z baśni. Bijący od niej mistycyzm zahipnotyzował Jelarzy. Choć sam wyskok ponad powierzchnię trwał zaledwie chwilę, obserwatorzy mieli wrażenie, że trwał przynajmniej wieczność.
– Tak wspaniałe istoty nie mają prawa istnieć, w żadnym ze światów – pomyślał uczeń.

Mamidło zapadło się w ulotnych głębinach, pozostawiając po sobie mgielne kręgi, tysiące rozrzuconych po niebie obłoków oraz wspomnienia w głowie trzech Jelarzy.
– Cudowny – przyznał uczeń, starając się utrwalić jak najwięcej szczegółów z tego krótkiego spotkania.
– Humbadur – odparł ze spokojem w głosie starzec.
– Mistrzu, ta Bestia nie miała rogów – dodał młodzieniec po chwili zastanowienia.
– Słuszna obserwacja.
– Anomalia?
– Zapamiętaj, bo to bardzo ważne. Rogate Bestie są ucieleśnieniem naszych lęków, naszych grzechów i występków. Naszych przywar i trwóg, które w sercu się gnieżdżą. Humbadury są zaś urzeczywistnieniem naszych marzeń – zamilkł, odpalając nabitą ziołem fajkę. – Stąd narodziła się ich odmienność. Każdy marzyciel powinien ujrzeć swojego Humbadura.
– Ale z mgieł wyłonił się tylko jeden okaz.
– Widocznie z naszej trójki, tylko jeden ma jeszcze marzenia – spojrzał znacząco na Wierzbika, a następnie przeniósł wzrok na zatopionego w ciszy, i oparach alkoholu, Wielosza.

[fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego, Tom IV]