Tam, gdzie miedza wyznacza kraniec jednego zagonu, dając początek drugiemu, tam żywoty spokojne, w mgłach zatopione, wiodą Drzewoludy. Bestie te z natury są łagodne i niegroźne dla tuziemców, a ich los od niepamiętnych czasów splątany jest z losem Jelarzy. Gdy osiądą w mlecznych mętnościach, a wzrok obserwatora figle zaczyna płatać, można mamidła te pomylić z potężnymi drzewami, stąd też Drzewoludami zaczęto je nazywać. I tak jak porastające miedzę drzewa, tak i one oferują schronienie dla niezliczonej chmary stworzeń.

Pod ich stopami, w głąb ziemi, ciągną się borsucze nory. Pomiędzy palcami harcują pełne życia nornice i badylarki. Na ich barkach swoje spiżarnie zakładają dzierzby różnorakie. W ich sierści zaś gniazda wiją drobne raniuszki, czy też rozśpiewane zięby. Z czubka samej głowy natomiast na okolicę dumnie spoglądają drapieżne krogulce i błotniaki.

Przybycie Drzewoludów brane jest za dobrą wróżbę, zwiastującą urodzaj na polach, a jesienią przepełnione spiżarnie. Dlatego też, co mądrzejsi gospodarze zabiegają o to, by Bestie te na stałe osiadły w okolicy. Każdego poranka, w towarzystwie jutrzenki, składają im dary w postaci ciepłego mleka, chlebowych okruchów i rumianych podpłomyków, aby głód w dalekie krainy stworów nie przegnał.

Najstarsi na wsiach zaś powiadają, że Drzewoludy nie tylko urodzaj wieszczą. Prawią, że Bestie to znak, który ma przypominać Jelarzom o rzeczy wszak najważniejszej. O naturze i należytym szacunku, który trzeba jej oddać. O tym, by wraz z postępem nie zatracić swych korzeni. By choć tę miedzę, ostoję dzikiego życia zachować, pielęgnując ją skwapliwie i należycie, bo kres natury, kresem dla Jelarzy będzie.

Pomimo słów starszyzny historia zna przypadki, gdy wśród jelarskiej społeczności znaleźli się tacy, którzy Drzewoludów nie uszanowali. Zniszczyli miedzę, przeganiając Bestię, hen daleko, żywym ogniem, którego te boją się straszliwe. Jednak wraz z ich odejściem na śmiałka nieroztropnego bardzo szybko spływało nieszczęście ponure. Wiele lat nędznych zbiorów i ubóstwo doprowadzające do dotkliwego głodu. Gdy gospodarz zrozumiał, jak wielki popełnił błąd, niestety było już za późno, gdyż mary te pamiętliwe są i raz przepędzone, już nigdy nie powracają.

[fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego, Tom IV]