Rubinowa Panna to górska mara, którą ujrzeć można podczas wietrznych, zimowych zachodów słońca. Gdy dzień powoli dobiega końca, a ostatnie z promieni pokrywają rumieńcem zaśnieżone stoki, mamidła te za namową Fenu opuszczają swoje kryjówki i poddając się jego woli pędzą w kierunku górskich zboczy. Tam w towarzystwie wirujących mas powietrza tańczą niczym oszalałe do utraty tchu, wznosząc w przestworza tumany zmrożonego śniegu. Lodowy pył, iskrząc się na czerwono w promieniach zachodzącego słońca tworzy cudowne widowisko, od którego trudno oderwać wzrok.
 
Jedni powiadają, że Rubinowe Panny swoimi zwinnymi i pełnymi gracji pląsami oddają hołd słońcu, które udaje się na spoczynek. Inni twierdzą, że zjawy te są powiernicami mroku i swym tańcem mają za zadanie zatrzymać jak najdłużej na szczycie zapatrzonych w nie wędrowców. Ci będąc zatopieni w spektaklu tracą nie tylko rachubę czasu, ale i możliwość bezpiecznego dotarcia do schroniska, zanim mrok na dobre rozgości się wśród karkonoskich szczytów. Wtedy nieszczęśnicy stają się łatwym celem dla nocnych Bestii wszelakich.
 
Która z tych wersji ma w sobie więcej prawdy? Tego nie wie nikt. Warto jednak, będąc wysoko w górach, powtarzać sobie w głowie pewne Jelarskie przysłowie:
 
“Gdy w czerwonym tańcu zatracasz wzrok, gotuj się na mrok”.
 
[Fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego Tom III, który ukaże się pod koniec tego roku.]