— Ciągną się i ciągną, a końca nie widać. I tak już od kilku bitych godzin — mruknął młody adept, spoglądając na orszak Bestii brodzący w mgielnym rozlewisku. — Jakby płynęły z nurtem rzeki, tylko dokąd?
 
— To nieistotne — niespodziewanie odezwał się starzec.
 
— Nieistotne? Przecież muszą dokądś zmierzać — odpowiedział zdziwiony uczeń.
 
— I zmierzają — stwierdził oschle nauczyciel. — Mglistymi strumieniami do swych źródeł, które wybijają u stóp Karkonoszy, by wydać na świat potomstwo. Do miejsc, w których przed wiekami one same przyszły na świat. A po wszystkim zaś dokonać swego żywota, rozpływając się w oparach obmywających skaliste zbocza Gór Olbrzymich. Jednak, jak powiedziałem, to nieistotne.
 
— Nie rozumiem.
 
— Te Bestie to symbol. Symbol nadany przez Dawnych, który ma przypominać nam o jednym… — przyłożył fajkę do ust, a następnie pociągnął z niej kilka razy — o tym, że w mgłach się rodzimy i wraz z nimi odchodzimy i nie ma innego losu dla Jelarza. Czy nam się to podoba, czy nie, nasze życie to te mgliste kłęby — wskazał ręką przed siebie. — Musimy to zaakceptować, bo czego byśmy nie zrobili, jak bardzo byśmy się przed tym nie wzbraniali, jakiego byśmy celu nie obrali, nasze dusze będą podążać wraz z nurtem narzuconym przez mgły. Dlatego Bestie te nigdy nie zostały nazwane, nigdy nie zostały opisane, w tym jednym przypadku to nieistotne. Ich wędrówka ma nam jedynie przypominać o naszym nieuniknionym losie. — Ponownie włożył fajkę do ust i spojrzał gdzieś w dal, delektując się w ciszy smakiem dymu z wypalanych ziół.
 
— “Wędrowcy losu”, to byłaby piękna nazwa dla tych Bestii — pomyślał Wierzbik, po czym ponownie skierował wzrok na hipnotyzujący pochód tajemniczych istot.
 
[Fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego Tom 3]