Czy zdarzyło się wam kiedyś wędrować między górskimi szczytami, których granie zaczynały zlewać się z nocnym niebem? Albo czy zdarzyło się wam kiedyś pomylić trasę, co skazało was na marsz w towarzystwie mroku? A może zdarzyło się wam kiedyś zbyt długo rozkoszować zachodem słońca, co skutkowało powrotem do schroniska w zapadających ciemnościach? Jeśli tak, to zapewne dane wam było odczuć obecność Tulimroka.

Zanim wytłumaczę, czym tak naprawdę jest Tulimrok, pozwólcie, że przytoczę refren popularnej jelarskiej przyśpiewki:

“Gdy nadejdzie noc,
Mami mętny wzrok,
Rzuci mylny trop.
Wabi Tulimrok!
Gdy nadejdzie noc,
Twój ostatni krok,
Ku rozpaczy skok,
Wabi Tulimrok!”

Uczucie grozy okraszone dreszczem niepokoju. Nieodzowne wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Niespodziewany powiew chłodu przyprawiający o gęsią skórkę. Gęsty i lepki klimat niepozwalający na ani jedną chwilę wytchnienia. Dziwny szmer w pobliskiej kosodrzewinie. Szum liści, choć wiatr już dawno zasnął pod kamieniem. To tylko niektóre z ulotnych insygniów mamidła zwanego Tulimrokiem. Jeśli doświadczyliście, któregoś z nich podczas wędrówki pod nieboskłonem pełnym skrzących się gwiazd, to z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że wlókł się za wami Tulimrok.

Mowa tu o marze, która błąka się po górskich bezdrożach, poszukując tych, których los skazał na nocne włóczęgostwo. Tulimrok pozbawiony jest ślepi, w efekcie czego węch stał się jego najwrażliwszym ze zmysłów. Byt ten jest w stanie wyczuć nawet niewielką drobinkę strachu rozpuszczoną w bezkresnych masach powietrza, kroplę niepewności pozostawioną na wyściełanym kamieniami szlaku, czy smugę niepokoju, którą wiatr porwał ze zroszonego potem czoła. Gdy zjawa zlokalizuje potencjalną ofiarę, robi wszystko, by zmącić jej myśli zwątpieniem, by serce jej zabiło szybciej. A czyni to, by nasycić swą potępioną duszę nieszczęściem płynącym od roztrzęsionych wędrowców. By upajać się ich strachem, który stanowi podstawę jej diety.

Gdy Tulimrok pochwyci trop, nie odpuszcza pogoni, aż do samego progu schroniska. I nawet kiedy piechur finalnie znajdzie się we wnętrzu górskiej ostoi, Bestia jeszcze przez pewien czas krąży wokół budynku. A to łypnie bezślepiem przez okno, a to włoży łapę do komina, a to wyszczerzy ostre jak sztylet zębiska, a to przyciśnie włochate cielsko do którejś ze ścian, a wszystko po to, by zgroza w jelarskiej duszy tliła się niemalże do świtu. Po to, by jak najdłużej mogła poić się strachem, którego smak niczym najsilniejsza używka, koi przeklęte zmysły mary.

Dlatego też rada drogi podróżniku, droga podróżniczko. Jeśli nerwy na wodzy utrzymać przychodzi ci z trudem, a strach wraz z pierwszymi gwiazdami duszę twą rozświetla, nie zwlekaj, goń czym prędzej do schroniska, nim Tulimrok ujrzy cię z bliska.

[fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego, Tom V]