Gdy między drzewami zaczyna zalegać nostalgia, a powietrze coraz częściej przywiewa zadumę, w lasach zaczynają pojawiać się Smutniki. Te cieniste formy do Kotliny przybywają wraz z lodowatymi podmuchami z dalekiej północy. Ich obecność wieszczy rychłą zimę, wyzbywając mieszkańców nadziei na choćby jeszcze jeden ciepły dzień przed nadchodzącymi opadami śniegu.

Gdy pierwsze osobniki pojawiają się w okolicznych puszczach, przystępują do melancholijnego rytuału zwanego Smutą. Obrzęd ten opiera się na nieustannej, flegmatycznej i otępiałej wędrówce od drzewa do drzewa. Gdy istoty te wyważonym krokiem zbliżają się do pnia, rozpoczynają tajemnicze misterium. Okrążają wybraną roślinę, jakby szukały jej najsłabszego punktu, a gdy odnajdują odpowiednie miejsce, przykładają do kory zmarznięte usta, szepcząc po cichu magiczną formułę, po czym z wyczuciem odchodzą na krok, na pożegnanie uderzając nawiedzone drzewo skostniałym kosturem. Gdy tylko kończy się ta leśna ceremonia, nie wiadomo, skąd zrywa się silny i mroźny wiatr, który ogołaca z ostatnich liści korony namaszczonych drzew […].

Mieszkańcy Kotliny przestrzegają przed wchodzeniem do lasów, gdy Smutniki odprawiają swoje gusła. Ich poczynania, choć niezbyt pożądane, to jednak darzone są pełnym szacunkiem. W ten sposób zapewnia się tym dziwacznym istotom spokój, wierząc, że w zamian zima nie będzie aż tak złowieszcza ani dotkliwa. Gdy jednak jakiś śmiałek nie posłucha rad starszych, zapuści się w knieje i spotka posłannika zimy na swojej drodze, momentalnie wpada w charakterystyczny letarg. Osoba w takim stanie staje się otępiała, markotna, na nic nie ma chęci, dniami i nocami snuje się po okolicy. I niestety żadne czary ani magiczne wywary nie są w stanie cofnąć następstw wynikających ze spotkania z Smutnikiem. Jedynym lekarstwem jest czas, gdyż nostalgia ta odchodzi sama wraz z pojawieniem się pierwszych wiosennych promieni słońca.

[fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego, tom 1]