Choć z zewnątrz mgły wyglądają, jakby były niezamieszkałymi przestrzeniami wolnymi od jakichkolwiek stworzeń, to tylko pozory. Gdy w pełni zanurzymy się w ich magii, z łatwością odkrywamy, że tętni w nich życie na niespotykaną wręcz skalę, które zaskakuje pięknem i różnorodnością. Wśród tej gatunkowej mnogości warto zwrócić uwagę na Humbadury – jedne z najdostojniejszych istot zamieszkujących puszyste połacie. Stworzenia te mimo kolosalnych rozmiarów z pełną gracją suną w przestworzach, jakby grawitacja zrobiła dla nich wyjątek i pozwalała im łamać zasady bez żadnych konsekwencji. […]

Ci powietrzni akrobaci od czasu do czasu dają upust swej żywiołowości, wyskakując wysoko ponad granicę wyznaczoną przez linię obłoków, a wszystko po to, by zaczerpnąć krystalicznie czystego powietrza. Wpadając z powrotem w białą otchłań, z impetem rozchlapują po niebie potężne połacie chmur. Te pod ciężarem Humbadurów potrafią zostać wyrzucone wysoko ponad horyzont, formując cudowne mozaiki. Po całym spektaklu niebo przypomina obraz, po którym artysta bez większego zamysłu sunął we wszystkich możliwych kierunkach pędzlem zamoczonym w białej farbie. Dzięki zwyczajom tych stworzeń i ich beztroskiemu szybowaniu przypominającemu podwodne wojaże oceanicznych olbrzymów mieszkańcy Kotliny zaczęli tytułować zawieszone tuż pod górskimi szczytami obłoki morzem chmur. Bezpośrednie spotkania z Humbadurem natomiast zaczęto traktować jako dobry omen. Zwyczaj ten zachował się do dziś, dlatego gdy tylko wędrowiec ujrzy sylwetkę olbrzyma wyskakującą ponad ocean bieli, w myślach powinien wypowiedzieć życzenie, które w tych okolicznościach ma większe szanse na spełnienie.

[fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego, tom 1]