Pan Karłowatego Lasu, władyka korzennego labiryntu, opiekun stoków. Na przestrzeni wieków, kiedy Jelarze żywot swój wiedli w cieniu Gór Olbrzymich, w wiele nazw starano się mamidło oblec. Jednak to właśnie Kosodrzewcem byt ten określano najczęściej i nie jest to bynajmniej kwestia przypadku.

Ta cudaczna istota ni to zwierz, ni to roślina, z wyglądu przypomina pnący się, chaotyczny splot korzeni zwieńczony pyskiem jelenia, a jego obłą sylwetkę, z daleka pomylić można, chociażby z porośniętym mchem głazem.

Mary te znane są ze swej zażartości, wytrwałości i nieustępliwości. Swoje panowanie roztaczają na nieprzyjaznych, poszarpanych zboczach. Gdy te, skute siarczystym mrozem, próbują przegnać porywistymi wiatrami wszelkie przejawy życia, Kosodrzewce nic sobie z tego nie robią, obierając owe miejsca za bezpieczną przystań. Jak to w ogóle możliwe? Sekret tkwi w górskich żywiołach. To z nich stwory czerpią życiodajną moc. Rozszalałe wietrzyska, potężne nawałnice, uporczywe zawieje przepełniają Bestie czystą energią, która pozwala im plenić się niemal bez ograniczeń.

Tak karmione mamidło poczyna rodzić bezkresne połacie karłowatych drzew kosodrzewiną zwanych, w których gąszczu odnajduje spokój i bezpieczne schronienie. Te powykręcane jakby z bólu sosny wznoszą swoisty labirynt, naturalne zasieki, które bronią dostępu do kryjówki swego opiekuna i władcy.

I biada temu, kto w swej zuchwałości postanawia wyruszyć na spotkanie z Bestią. Wystarczy wtedy jeden fałszywy krok, by powykrzywiane gałęzie i pnie unieruchomiły intruza. Co bardziej upartym zaś, którzy mimo przeciwności będą próbować brnąć dalej, z łatwością pokaleczą, a nawet i połamią gnaty. A wtedy na jakąkolwiek pomoc będzie zapewne za późno. Nie pomoże płacz, nie pomoże krzyk. Rozpaczliwy jęk nieboraka zaś rozmyje się w szalonych powiewach, które niczym dzikie rumaki pognają przed siebie, gdzieś pomiędzy ośnieżone szczyty.

Dziwadła te czczone są przez kastę Sudetników. Dzięki nim wiele stromych stoków pokrywa się kosodrzewiną, a ta niczym magiczne spoiwo pęta kamienne bloki, oddalając ryzyko skalnych czy śnieżnych lawin, co niejednemu życie uratowało, choć mógł o tym nawet nie wiedzieć. Dlatego mijając rozległe obszary kosówką porośnięte, warto zatrzymać się, choć na chwilę, i podziękować Bestii, życząc jej częstych odwiedzin rozszalałych żywiołów, by te karmiły ją stale.

[fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego, Tom V]