Niekiedy szczyty górskie oplatają mgły tak gęste, że świat z najgłębszą otchłanią morską pomylić można. I tak, jak najciemniejsze zakamarki wód ogromnych nieznane stwory zasiedlają, tak i w najgęstszych mgłach przerażające byty czyhają. Otchłannik, bo o nim mowa, to Bestia niezwykle rzadka i z mała poznana. Wiadomo o niej tyle, że w nocnych i gęstych, niczym formalina, oparach się skrywa. Gdzie pod osłoną ciemności dybie na swoje ofiary, które pozbawione zmysłu wzroku stają się łatwym łupem. I choć zwykle przesiaduje w miejscach trudno dostępnych, to jest jeden sposób, aby Bestię z mroku wyłowić i na uczęszczany szlak sprowadzić. Prawią, o tym jelarskie zwoje:

“Nocą, gdy góry pokryte zostają mleczną kotarą, a wzrok staje się ciemności ofiarą, pamiętaj, niech światła nikt nie wyciąga, pamiętaj, wszelkie światło otchłań przyciąga.”

I choć zwykle dzięki latarni czy pochodni udaje się odnaleźć prawidłową drogę, a mrok nie jest, aż tak przerażający, to od każdej reguły znajdzie się wyjątek. Dlatego, gdy piechura w górach noc zastanie, a następnie mgła, niczym smoła gęsta, otoczy, lepiej nie wyciągać światła, bo to zwabić może Otchłannika. Niestety, tym którzy na przekór starym prawidłom działali, Bestia nie okazywała litości. Przepadali porwani w otchłań nieznaną, że żaden ślad po nich nie pozostał. Zatem, gdy zmrok w górach zapada, a obłoki zaczynają osnuwać szczyty, warto znaleźć schronienie w najbliższej pieczarze lub udać się do schroniska, w którym można bezpiecznie przeczekać noc, wzmacniając przy okazji witalność przy ciepłej strawie.

[Bestia i opis pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego Tom II.]